Rajd do Serpelic - 03-06.06.2010 Drukuj

 

Wyjazd od początku zapowiadał się ciekawie, bo okolice piękne no i swój udział zgłosiła dość liczna grupa. W sumie w wypadzie wzięło udział 18 osób, chociaż z różnych powodów niektórzy byli z nami krócej i częściowo realizowali indywidualne trasy.
Tak się złożyło, że nasz ośrodek wypoczynkowy miał nazwę RELAX, więc od początku czuliśmy się tu komfortowo. Warunki były wyśmienite. Domki wyposażone w lodówki, natryski, miały wydzielone pokoiki, w sumie pełna swoboda.
Mieliśmy dwóch komandorów, jeden to pomysłodawca tej eskapady - Zbyszek P., który był naszym przewodnikiem na trasach, drugi - nasz Waldeczek K., który jak zawsze dokumentował z wielkim zapałem i poświęceniem nasze trasy ni i przy okazji nas. Nasz Prezio tym razem nie chciał rządzić, raczej jakby hospitował ten wyjazd. Ciekawe jak nas podsumuje?
Pierwsza trasa w dniu Bożego Ciała biegła przez Zabuże, później wzdłuż Bugu, gdzie podziwialiśmy wielobarwne o tej porze roku łąki, liczne rozlewiska wodne z rosnącymi wokół nich liliami wodnymi. Dotarliśmy do promu, ale ze względu na wysoki poziom wody był nieczynny.
Po drugiej stronie Bugu widać było miasteczko Mielnik, którego historia sięga czasów starożytnych. Dalej mijaliśmy Międzyborze i odwiedziliśmy Sarnaki, gdzie w centrum znajduje się pomnik w kształcie ogromnego pocisku V2, poświęcony żołnierzom AK walczącym w bitwie o Anglię. Po powrocie do bazy wieczór przy ognisku.
W piątek pogoda nas z rana nie rozpieszcza, próbujemy przeczekać deszcz, ale w końcu z dwugodzinnym opóźnieniem wyruszamy do Janowa Podlaskiego. Cel stadnina koni. Kiedy tam dotarliśmy podziwiając po drodze piękne pensjonaty i fantastyczną przyrodę, pogoda się wyklarowała i dziesiątki koni i źrebiąt przebywało na wybiegu. Było na co popatrzeć. Patrzyliśmy jak urzeczeni, konie wdzięczyły się do nas, co niektóre taplały w błotku, wspinały na tylne łapy, jeszcze inne podchodziły blisko nas i pozwalały się głaskać po łbach.
W drodze powrotnej zajeżdżamy do miejscowości Zaborek, gdzie małżeństwo prowadzi sieć hotelową na 100 łóżek w dość oryginalny sposób. Można wynająć miejsca noclegowe m.in. w starej plebanii, wiatraku, białym dworku. Wszystko w pięknym otoczeniu staropolskich klimatów, które nadają wiejska chatka, kuźnia, przydrożne kapliczki, rzeźby świątków, ogrody itp. Stałymi gośćmi przy okazji licytacji końskich w Janowcu są członkowie rodziny królewskiej królowej Jordanii czy też członkowie zespołu Rollings - Stonesów. Odbywają się tu też plenery malarskie, koncerty i konferencje. Te ostatnie odbywają się w odsakralnionym kościółku, w którego głównej części znajdują się malowidła lokalnego artysty Bazylego Albiczuka a sala konferencyjna znajduje się w piwnicznej części, specjalnie zaprojektowanej. Sympatyczny gospodarz opowiedział nam historię tego obiektu i pozwolił pooddychać atmosferą tych miejsc.
Na jednym z miejsc do biesiadowania zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek i wypoczynek, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę. W miejscowości Konstantynów obejrzeliśmy z zewnątrz stary zamek i po tym zjechaliśmy już prosto do bazy.
W sobotę wyruszmy do Grabarki. Od naszego ośrodka przez Międzyborze, Kózki docieramy do głównej drogi na Białystok i przekraczamy Bug przed Siemiatyczami. Z mostu rzeka wygląda majestatycznie, ma liczne wysepki, porośnięte kępami drzew. Stąd już do Grabarki niedaleko, jakieś 10 km. Przed samą świętą górą prawosławnych spotykamy uroczą łączkę w otoczeniu lasu, której się nie możemy oprzeć. Idylliczne kwiaty przyciągają nas jak magnes, polegujemy w tych kwiatach, robimy zdjęcia. W końcu docieramy do cerkwi. Prawosławne krzyże dookoła świątyni robią na nas wrażenie, chociaż część z nas już tam była. Mamy okazję podziwiać świątynię również w środku, niektórzy z nas modlą się i zapalają świece. Następnie schodzimy do źródełka, popijamy wodę pompowaną w ładnie obudowanej studni w stylu wschodnim.
W drodze powrotnej jedziemy do Mielnika, który pierwszego dnia oglądaliśmy z drugiej strony Bugu. Wspinamy się ostro pod górę do wieży widokowej i podziwiamy panoramę okolic.
W samym miasteczku oglądamy fragmenty zachowanego muru zamkowego, skąd rozciąga się przepiękny widok na przełom Bugu. Nieco niżej zachowały się ruiny starego kościółka.
Teraz udajemy się do restauracji "Panorama" na upragniony posiłek i tu przykra niespodzianka, bo lokal był zarezerwowany. Knajpa "Turystyczna" również była dla nas niedostępna, bo uprzedzili nas inni turyści. Musieliśmy się zadowolić drożdżówkami i jogurtami.
Wracamy do bazy szosą wzdłuż Bugu. Widać kąpieliska, skutery wodne, bujną roślinność. Kierujemy się do mostu kolejowego, przez który zamierzamy się przeprawić na drugą stronę. Spotykamy miejscowego "kolarza", prawdziwego fana dwóch kółek, który rocznie przejeżdża po 18 000 km. Podziwiamy jego "wypasione" rowery, strój i pogodę ducha. Pokazuje nam skrót do "żelaźniaka", trudno mu się rozstać z nami, więc odprowadza nas jeszcze przez las do głównej drogi. Żegnamy się z nim i wkrótce jesteśmy w ośrodku. Ostatni wieczór spędzamy już w mocno okrojonym składzie, ale jest bardzo przyjemnie.
W niedzielę zwiedzamy Serpelice. Idziemy szlakiem Drogi Krzyżowej. Autorem rzeźb i pomnika jest Gustaw Zemła. Odczytujemy sentencje na pomniku "gdy się wydaje, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna..." Tu spotykamy Kazia D. z kolegą, którzy przyjechali rowerami z samego Lubartowa i praktycznie po przywitaniu się z nami ruszyli w drogę powrotną.
Udajemy się na główną plażę. Pogoda piękna, ludzi dużo. Wsiadamy na statek i rozkoszujemy widokami z samego serca Bugu. Ze statku mamy okazję zobaczyć piękną posiadłość dziennikarki TVN.
Czas mija nieubłaganie szybko i nadszedł moment pożegnania. Już jednak zaczęliśmy planować kolejne wypady i jak dobrze pójdzie spotkamy się jeszcze w tym sezonie na Roztoczu.

 

Anka Z.