II Pielgrzymka Rowerowa do Rzymu - 11.07-10.08.2010 Drukuj

 

12 sierpnia w późnych godzinach wieczornych powrócili do Lubartowa uczestnicy II rowerowej pielgrzymki do Rzymu. Pielgrzymi - młodzież Relaksu i Alwerni w ciągu trzech tygodni w bardo wysokiej temperaturze dochodzącej momentami do 45 stopni, czasami w deszczu i przy niesprzyjającym wietrze, pokonała trasę ponad 2600 km, przejeżdżając przez takie kraje jak Czechy, Słowacja, Austria, Węgry, Słowenia, Włochy. Ostatni tydzień wyprawy poświęcony był na zwiedzanie Rzymu i okolic. Pielgrzymi zwiedzili po drodze Wenecję, włoską Rivierę, Sanktuarium Maryjne w Loreto, Asyż, Rzym z jego licznymi zabytkami. Punktem kulminacyjnym pielgrzymki było dotarcie do grobu Ojca Świętego Jana Pawła II i audiencja u papieża Benedykta XVI w Castel Gandolfo.
Pielgrzymce towarzyszyło bardzo duże zainteresowanie ludności mijanych krajów jak i miejscowej polonii. Duże wrażenie i przeżycia duchowe na pielgrzymach wywarły noclegi u braci kapucynów na najwyższych wzgórzach Amelii, Camerino, czy Frascati, wspólne modlitwy z miejscowymi braćmi, a także msze święte sprawowane przez brata Marcina w Bazylice Św. Franiszka w Asyżu, w pierwszym klasztorze kapucyńskim w Camerino, w sanktuarium Maryjnym w Loreto czy też msza polowa w niebywałej scenerii na jednej z plaż Adriatyku.
Uczestnicy pielgrzymki wykazali niesamowity hart ciała i ducha. Pomimo zmęczenia, chwilowych niedyspozycji, załamań (histeria, płacz, niekiedy bunt), wielu niewygód, przy wsparciu opiekunów jak i kolegów - nikt nie jechał wozem technicznym, wszyscy dojechali na rowerach do celu.
Za pośrednictwem tygodnika Lubartowiak, organizatorzy pielgrzymki MKTR "RELAKS" i Stowarzyszenie ALWERNIA w imieniu jej uczestników składają serdeczne podziękowania wszystkim sponsorom za pomoc finansową i pomoc rzeczową na rzecz pielgrzymki.

 

Powiedzieli o pielgrzymce:


Teraz wiem, że pomimo wielu ciężkich chwil, łez i nerwów warto było zdecydować się na taką wyprawę. Była to niezapomniana przygoda;) Miałam możliwość zwiedzenia wielu ciekawych miejsc oraz sprawdzenia swojej wytrwałości. Szczególne wrażenie wywarła na mnie bazylika w Loreto i groty watykańskie, gdzie mogliśmy pomodlić się nad grobem Jana Pawła II. Braliśmy też udział w audiencji papieża Benedykta XVI. Dziękuję moim współtowarzyszom pielgrzymki oraz tym, którzy okazali mi swą pomoc ;)

 

Marta Kapusta

 

Jak wszyscy przeżywałem na trasie kilka kryzysów. Najbardziej nie chciało mi się jechać z z Volignio, gdzie odpoczywaliśmy do Asyżu. Ale się przemogłem (podbudował mnie psychicznie komandor) i pojechałem. Byłoby barbarzyństwem nie pojechać do tego świętego miasta pokoju i zobaczyć jego zabytków. Najbardziej szczęśliwy byłem u zakonników w Frascati, gdzie po przejechaniu 2600 km przesiadłem się z roweru na traktor i pomagałem bratu Zbyszkowi w pielęgnacji ogrodu.

 

Michał Pytka - najmłodszy uczestnik pielgrzymki (lat 15)

 

To był bardzo długi miesiąc, dzięki tej wyprawie rowerowej  świat stał się o wiele mniejszy :)Miejsca, które wcześniej znałem tylko ze zdjęć albo internetu stały się mi bliższe dzieki temu ze zobaczyłem je na własne oczy !! Ponad 2600 km. to ogromny wysiłek, litry wylanego potu, częste nerwy i kryzysy ale to wszystko się opłacało bo Rzym został zdobyty ;) Nigdy wcześniej nie spodziewałem  sie ze dojadę tam rowerem, a jednak wystarczy tylko bardzo chcieć i nie troszczyć sie o resztę ;) Niesamowite wrażenia, które pozostaną w mojej pamięci na zawsze ! To była nie lada przygoda ;)

 

Bartek Kaczorek

 

Była to wspaniała przygoda i próba sił oraz doświadczenie mocy Boga. Jeśli czegoś bardzo pragniesz i wierzysz w Boga to to osiągniesz.

 

Ojciec Marcin

 

Za największy sukces pielgrzymki uważam to, że wszyscy dojechali bezpiecznie do Rzymu na rowerach pokonując średnio dziennie 120 km. Z dużymi obawami, z uzasadnioną niepewnością wyruszyłem na II pielgrzymkę do Rzymu. Stawiałem sobie pytania czy młodzież wytrzyma kondycyjnie, czy uda się zwalczyć egoizm, przełamać swoje słabości, czy uda się skonsolidować grupę młodych ludzi wcześniej się nie znających? Udało się. Z grupy wydawało się na początku jazdy "mięczaków" powstał zespół twardzieli, górali, Rzymian. Wszyscy w trudnych chwilach (a było takich chwil wiele) wspierali się wzajemnie. Kazania brata Marcina na codziennych mszach świętych i moje ogłoszenia parafialne robiły swoje. Pod koniec pielgrzymki stanowiliśmy zgrany team. Mi osobiście, aż żal było się rozstawać.

 

Tadeusz Matwiejczyk - komandor pielgrzymki