Zgodnie z harmonogramem imprez Relaksu, weekend 25-26.09 upłynął pod znakiem rajdu do Poleskiego Parku Narodowego Zbieramy się w sobotę, tradycyjnie przy budynku Spółdzielni Mieszkaniowej, o godzinie 9.00. Na szczęście aura pierwszych dni jesieni jest dla nas bardzo łaskawa, świeci piękne słońce, wprawia nas to w znakomity nastrój. Rowerami wyrusza 7 osób, Adaś z 3 dziewczynami jedzie autem, spotkamy się w parku lub na kwaterze w Andrzejowie.
Pierwszych kilkadziesiąt kilometrów pokonujemy spokojnym tempem, gawędząc miło między sobą. Zatrzymujemy się na krótki postój w Orzechowie, dowiadujemy się, iż grupa samochodowa oczekuje nas na parkingu za wsią Łomnica, w miejscu, gdzie zaczyna się ścieżka przyrodnicza "Dąb Dominik". Dzielące nas kilometry pokonujemy w błyskawicznie. Spotykamy Adasia, dziewczyny, które poza rowerowaniem chętnie uprawiają nordic walking, udały się na szlak z kijkami. My chwilę odpoczywamy, posilamy się nieco i już ruszamy. Początkowo droga prowadzi przez różne typy lasów, głównie liściastych, mijamy prawie trzystuletni dąb zwany Dominikiem, by w pobliżu jeziora Moszne dotrzeć do torfowiska. Prowadzi przez nie drewniana kładka, która kończy się przy samym jeziorze. Zatrzymujemy się tam na chwilę, napawamy oczy niezwykłym widokiem ,wymieniamy uwagi na temat miejsca, w którym jesteśmy, wygrzewamy się w cieplutkich promykach jesiennego słoneczka. Od wód jeziora wracamy do jego dawnego brzegu, skąd leśną drogą docieramy do torfowiska wysokiego. W jego głąb również poprowadzona jest kładka. Jest dość wąska, musimy nieco uważać by nie stracić równowagi, szczególnie że krajobraz bardzo ciekawy... Po drodze z zainteresowaniem obserwujemy żmiję zygzakowatą, rozpoznajemy gatunki roślin typowe dla tego miejsca, żałujemy, iż to nie wcześniejsza pora roku i za sprawą braku ptactwa cicho wyjątkowo. Skrajem uroczyska "Las Bagno" docieramy do wsi Jamniki, skąd z powrotem na parking, gdzie niecierpliwie oczekują na nas dziewczyny (głodne niemiłosiernie, Adaś zabrał kluczyki od samochodu odcinając je od prowiantu).
Kolejny nasz przystanek to siedziba PPN w Urszulinie. Dzięki uprzejmości pewnego pana oglądamy maleńkie żółwiki błotne, które przeczekają tu w ciepełku do wiosny, oraz kupujemy mapy i przewodniki. Grażynka, którą spotykamy całkiem przypadkiem, prowadzi nas na kwaterę. Najpierw konsumpcja pysznego żurku przygotowanego przez Helenkę, potem kąpiel, krótki odpoczynek i już spotykamy się przy ognisku-kominku. A ognisko jak to ognisko: konsumpcja kiełbaski i boczusiu, rozmowy o tym i o tamtym, trochę śpiewów, trochę tańca...
W niedzielę ruszamy w okrojonym składzie: Jagoda i Leszek muszą wcześniej być w Lubartowie. My kierujemy się w stronę Sosnowicy, plany zamierzamy dostosować do pogody, bo dość zimno, pochmurnie i zaczyna siąpić... Oczekujemy też kontaktu od Kazimierza, prowadzi on w naszym kierunku grupę z Lubartowa. W Sosnowicy krótki postój - zaglądamy do Pensjonatu Dworek Kościuszki, oglądamy zabytkową cerkiew. W międzyczasie wiatr rozgonił chmurki, a słoneczko zdecydowało się poświecić, zatem nie wracamy do domu najkrótszą drogą. Spotykamy się z liczną grupą Kazimierza, podejmujemy decyzję, iż ruszamy w Lasy Parczewskie. W kierunku Uhnina drogą krajową, potem skręcamy w śródleśny asfalcik... nawierzchnia dość mierna , mimo to tempo bardzo szybkie... Dojeżdżamy do miejsca piknikowego, na polanie pomnik poświęcony partyzantom polskim i radzieckim walczącym na tych terenach w latach 1942-44 i dalej w drogę. Na chwilę wyjeżdżamy z lasu, zatrzymujemy się w Ochoży by podziwiać plantację borówki amerykańskiej (ponoć największej na świecie?). A potem kierujemy się w stronę leśnego gościńca Królowa Droga... Zahaczamy jeszcze o Ostrów Lubelski, wieś Bójki... mijamy Tyśmienicę... Dnia tego pokonaliśmy 85 km. Duża część trasy prowadziła leśnymi drogami, piaszczystym gościńcem, pod wiatr... Do Lubartowa wróciliśmy zmęczeni. Ale zauroczeni... pięknem krajobrazu, wspaniała pogodą, miłym towarzystwem... |