Rajd do skansenu wsi lubelskiej - 18.06.2011 |
![]() |
Dnia 18 czerwca 2011 r. zgodnie z planem odbył się rajd MKTR Relaks do skansenu w Lublinie. Wyruszyliśmy o 9.00 rano trasą przez Annobór i Lasy Kozłowieckie do Nasutowa. I tu właśnie pod sklepem był nasz pierwszy, krótki odpoczynek, czas na lody, napoje i poznanie Heńka oferującego usługi ocieplania domów, specjalnie dla nas w cenie 28,00 złotych za metr. Heniek wyraził również ogromną ochotę dołączenia do naszej grupy na motorowerze, ale trudności w utrzymaniu równowagi nie pozwoliły mu na ten desperacki krok. W dalszą drogę wyruszyliśmy więc sami piękną lipową aleją prowadzącą do Dysa. Cudowny i niemal odurzający zapach kwiatów lipy towarzyszył nam przez cały rajd. Po dotarciu do Dysa postanowiliśmy w kierunku Lublina jechać szlakiem prowadzącym Doliną Ciemięgi. Jak to nieraz już bywało, nasz szlak zakończył się w pokrzywach. Ścieżką, przez opuszczone, zarośnięte chwastami podwórko doszliśmy do głębokiego jaru. Tego co zobaczyliśmy - długo nie zapomnimy. Widok, jaki ujrzeliśmy dosłownie powalił nas z nóg. Wielkie kępy kwitnących czerwonych maków, białych rumianków i niebieskich chabrów zwisały dosłownie nad naszymi głowami. Dla takich chwil warto było się wybrać na ten rajd i zabłądzić. Nasyceni tym widokiem znaleźliśmy się na drodze prowadzącej w kierunku Lublina, gdzie podziwialiśmy willowe, podmiejskie osiedla. Po dotarciu do Skansenu udało nam się wynegocjować bardzo tani wstęp do skansenu dla uczestników naszego rajdu. Tam, pod zabytkowym wiatrakiem, w towarzystwie pasących się uroczych kózek urządziliśmy sobie mały piknik. Podczas zwiedzania pozostałych obiektów skansenu nasze rowery były niezastąpione. Pozwoliły one man objechać cały teren skansenu i dotrzeć w najbardziej odległe miejsca. Wiele zabytkowych chat i gospodarstw przypominało nam nasze dzieciństwo. Podczas zwiedzania towarzyszył nam uroczy źrebak, z którym szybko się zaprzyjaźnilismy. Pełni szczęścia dostarczyły nam słodkie owoce czerwonej porzeczki i agrestu, którymi objadaliśmy się prosto z krzaka. Około godziny 14.00 postanowiliśmy wyruszyć w drogę powrotną, tym razem trasą przez Krasienin i Kawkę do Dąbrówki. Droga upłynęła nam śpiewająco, a jakimś cudem prawie cały czas było z górki. Na leśnej polance przy drodze wyśpiewaliśmy nasze ulubione, sztandarowe piosenki. Od Kawki zaczęliśmy uciekać. Nie przed kawkami - a przed piorunami i deszczem. Ciemne chmury i błyskawice doprowadziły nas do domu - suchą stopą! Niech żałują Ci, którzy z nami nie byli.
Sławka Domańska - kierownik grupy |