Rajd rowerowy do Nasutowa - 21.04.2007 |
![]() |
![]() |
![]() |
Według planu miał to być rajd rowerowy do Nasutowa. Do miejsca zbiórki dotarło 16 osób: Paulina Grzywacz, Edyta Lewtak, Marlena Maluga, Ula Jedut, Hania Sienkiewicz, Sławka Domańska, Grażyna Stawska, Grażyna Mazur, Jagoda Kula, Ula Tomala-Jaworska i Anka Zielińska oraz panowie w zdecydowanej mniejszości: Andrzej Zdunek, Zbyszek Węgrzyn, Janusz Kobyłka, Waldek Kanar i Janusz Zaczek. Zabrakło naszego prezesa Tadzia Matwiejczyka, ale wiedzieliśmy, że jest z nami duchem. Kwadrans po 10 wyruszyliśmy w trasę. Prowadził Andrzej Zdunek. Obrał kierunek przez Nowodwór, koło kościoła skręt w lewo do Lasów Kozłowieckich, które o tej porze zdobią zawilce i leśne fiołki. Przecięliśmy główną drogę z Nowodworu do Dąbrówki i wyjechaliśmy na zachodnim skraju Lasów Kozłowieckich. Dalej polnymi, piaszczystymi drogami w kierunku stawów (przed nami na horyzoncie widać było Samoklęski). Nad stawami krótka przerwa i dalej drogą leśną, aż do Biadaczki. Poczuliśmy klimat letniska, bo jest tam wiele pięknych domków i nawet część z nas zaczęła marzyć o takich. Szybko jednak pocieszaliśmy się wzajemnie, że jesteśmy w lepszej sytuacji, bo tworzymy fajną grupę, ciągle zmieniamy miejsca i mamy okazję podziwiać zmieniające się krajobrazy, różne o każdej porze roku a nawet dnia.
Z Biadaczki drogą asfaltową przez Wólkę Krasienińską pojechaliśmy do Dąbrówki, mijając po drodze świetnie usytuowane gospodarstwo agroturystyczne. Zaczęliśmy już snuć plany, że tu zjedziemy kiedyś na nocleg i się świetnie zabawimy. Dojazd wygodną, gładką asfaltówką, i jak informują przydrożne tablice, wybudowaną przede wszystkim ze środków unijnych. W Dąbrówce usiedliśmy przed sklepem przy dużym stole, na drewnianych ławach, jedliśmy kanapki popijając herbatką. Stąd znowu skręciliśmy w lasy do Starego Tartaku.
Wyprawa była bardzo udana, chociaż chwilami było ciężko. Wiał silny wiatr, który bardzo utrudniał jazdę. Nie zniechęcaliśmy się jednak, rekompensatą były widoki: kwitnące kaczeńce, drzewa , różne odcienie zieleni, błękit nieba, szybujące bociany, śpiewające ptaki, przydrożne kapliczki, krzyże i mnóstwo innych wrażeń, które każdy odbierał indywidualnie. Pomagało nam słońce, które cały czas świeciło dodając energii. Przejechaliśmy 60 km. To nieźle jak na takie warunki atmosferyczne.
Anka |