W dniach od 12 do 23 września 2011 roku, przebywała na Krymie 31 osobowa ekipa członków Miejskiego Koła Turystyki Rowerowej "Relaks". Relaksiacy w arcytrudnych warunkach /liczne strome podjazdy, temperatura dochodząca do 35 stopni/ pokonali ponad 500 km trasę. Trasa rajdu prowadziła przez urokliwe wybrzeże Morza Czarnego. Turyści rowerowi z Lubartowa zwiedzili takie miasta jak Bakczysaraj, Sewastopol, Bałakławę, Alupkę, Jałtę, Ałusztę, Sudak i Nowy Świat. Przejazdom Relaksiaków towarzyszyło duże zainteresowanie i życzliwość mieszkańców Półwyspu Krymskiego. Na każdym kroku słychać było słowo małodcy /zuchy/. Największe wrażenie na uczestnikach wyprawy zrobiły: Pałac Chanów Krymskich i Skalne Miasto w Bakczysaraj, podskalna stocznia remontowa łodzi podwodnych - obecnie muzeum w Bałakławie, Biały Pałac w Liwadii - słynne miejsce konferencji jałtańskiej, nocleg pod namiotami w gaju cyprysowo-oliwkowym oraz liczne zapierające dech w piersi krymskie krajobrazy.
Dziennik wyprawy
Wyjeżdżamy 11.09.2011r. o godz. 21.00. Granicę w Dorohusku przekraczamy o godz. 23.30 bez większych problemów. Celnik tyko pokręcił głową widząc rowery i torby podróżne wymieszane w tylnej części autokaru. O godz. 8.30 dojeżdżamy do Kijowa i obserwujemy blokowiska z okien autokaru. Te stare robią przygnębiające wrażenie zaniedbania, bałaganu i biedy. Te nowsze już są bardzie kolorowe i schludniejsze. Decydujemy się na pierwszy ukraiński posiłek w przydrożnym zajeździe. Najczęściej wybierane przez nas posiłki to barszcz i solianka. Im dalej od Kijowa, tym rozleglejsze obszary obsadzone kukurydzą i słonecznikami. Bardzo mały ruch. Od czasu do czasu mijamy jakąś miejscowość i zdarza nam się dostrzec ruiny lepianek. Dużo natomiast pomników monumentalnych rozmiarów upamiętniających bohaterów wojennych oraz oręże wojenne (czołgi, samoloty itp.). W nocy z poniedziałku na wtorek (o północy ukraińskiego czasu )docieramy do Bakczysaraju. Nasi organizatorzy wyruszyli w ciemną noc w poszukiwaniu noclegu. Po godzinie jeszcze ich nie było, za to pojawił się obcy człowiek, który wskazywał kierowcom drogę. Prowadziła ona wąskimi uliczkami, w których ledwo się mieścił autokar, na dodatek pięła się ostro w górę. Ci co spali byli spokojni, ale czuwający odczuwali lęk. Udało się szczęśliwie dotrzeć do celu, którym okazał się najlepszy hotel, jak się później zorientowaliśmy o nazwie "PRIWAŁ". Odnalazło się również nasze kierownictwo, bo to oni przysłali po nas miejscowych.
Wtorek 13.09.11r.
Zwiedzamy Kompleks Pałacowy Chanów Krymskich - pozostałość potęgi tatarskiej. Składa się on z wielu dwukondygnacyjnych budynków, porozdzielanych licznymi wewnętrznymi dziedzińcami, altankami, fontannami. Przypomina to jakby miniaturowe miasto. Zwiedzamy Dziedziniec Poselski, Poselskie Wrota, Salę Diwanu, która była politycznym zapleczem chanatu krymskiego, Dziedziniec Fontann, Letnia Altankę, Mały Meczet Pałacowy, który służył tylko chanowi i jego rodzinie, pokoje reprezentacyjne chana, Harem, Basztę Sokoła. Wszystkie te pomieszczenia są bogato zdobione i bardzo zróżnicowane pod względem wystroju. Są też pomieszczenia ukazujące warunki życia ludzi niżej urodzonych. Wrażenie robi na nas również Wielki Meczet Chan-dżami, do którego wchodzi się z głównego placu. Wewnątrz jest bardzo przestronny, na górnym piętrze znajduje się szeroki balkon. Z wielkiego Meczetu droga prowadzi na Cmentarz Chanów, który przez Tatarów uważany był za miejsce święte. Po przerwie obiadowej w restauracji , gdzie próbujemy kolejnych ukraińskich potraw wyruszamy na zwiedzanie Skalnego Miasta. Docieramy tam "marszrutką", ale później trzeba wędrować pieszo kilka kilometrów. Widoki bardzo szybko rekompensują trud. Mijamy osobliwe formy skalne, stare, zniszczone czasem domostwa w skałach i inne ślady dawnego życia w niecodziennym krajobrazie. Po drodze zwiedzamy też Uspienski Monastyr (klasztor), którego część jest wykuta w skale.
Środa 14.09.11r. - pierwsza trasa rowerowa do Wielkiego Kanionu
Trasa w jedną stronę z Bakczysaraju do Wielkiego Kanionu liczy 43 km. Widoki przepiękne, zielone wzgórza, ściany skalne, przesmyki między górami. Wydaje się jakby droga zjeżdżała w dół, ale opór w nogach "mówi" co innego. Ostatni, 5 - kilometrowy odcinek trasy z Sokolinoje do Wielkiego kanionu pnie się ostro krętą drogą w górę. Jesteśmy u celu. Wędrujemy teraz pieszo początkowo stromo w górę, ale później wygodniej wyschniętym korytem potoku. Docieramy do Wanny Młodości, którą stanowi oczko wodne utworzone z wody spływającej z gór o głębokości 6 m. Śmiałkowie skaczą ze skały do wody, ma im to zapewnić wieczną młodość. I chyba coś w tym jest, bo wszyscy z naszych, którzy odważyli się skoczyć zaliczyli wszystkie trasy rowerowe.
Czwartek 15.09.11r. - rowerzyści zdobywają Sewastopol
Autokar czekał na rowerzystów przy wejściu do ruin greckich. Tu niespodzianka , wejście dla Polaków o 20 hrywien droższe niż dla innych. Oczywiście nastąpiło oburzenie, które zmalało, gdy okazało się , że inne ceny obowiązują po prostu członków UE. Mieliśmy wejść całą grupą, ale wieczór nadchodził a nie mieliśmy jeszcze zapewnionego noclegu, więc należało się na tym skupić. Pomogli mieszkańcy Sewastopola, którzy pokierowali nas do dawnego sanatorium rządowego, usytuowanego nad samym morzem. Standard na dzisiejsze czasy nieciekawy, ale plusem był piękny ogród z fontannami i oświetlone alejki, które prowadziły prosto nad kąpielisko. Niektórzy sobie popływali i siły witalne powróciły. Przyjemnie było posłuchać ukraińskich śpiewów.
Piątek 16.09.11r. - wyjeżdżamy do Bałakławy
Tu zwiedzamy muzeum floty czarnomorskiej. Wcześniej była to baza - schron dla okrętów podwodnych, zbudowana w latach 50 - tych. Do 1993r. używana przez flotę czarnomorską. Miejsce pięknie położone w zatoczce, niewidocznej z głównych traktów. Aktualnie otwierające się na ruch turystyczny. Po zwiedzaniu wyruszamy w dalszą podróż w kierunku Alupki. Tam planujemy dalsze noclegi. Droga coraz ciekawsza prowadzi przez malownicze krajobrazy, w zatoczkach widoczne piękne hotele, kurorty. Czasem zatrzymujemy się przy platformie widokowej, żeby wchłonąć trochę tego klimatu. Grupa się podzieliła, część bez wytchnienia jedzie rowerami, część podróżuje autokarem. Decydujemy się na rozbicie namiotów na terenie sanatorium dziecięcego dla schorzeń narządu ruchu. Umożliwia nam to dyrektor tegoż sanatorium, sympatyczny lekarz ortopeda, który bywał na sympozjach naukowych w Lublinie, stąd ta sympatia. Rozbijamy namioty w gaju oliwkowo - cyprysowym. Znowu możemy popływać w morzu a wieczorkiem relaksować się przy muzyce w przybrzeżnych lokalach. Rejon od Alupki do Ałuszty nazywany jest Wielką Jałtą i jest tu bardzo dużo ciekawych miejsc do zwiedzania i podziwiania. Z uwagi na to, że cała grupa jest bardzo duża podzieliliśmy się na mniejsze grupy i każda z nich ukierunkowała swoje zwiedzanie wg własnych upodobań i rytmu. Na uwagę zasługuje Pałac Woroncowa - ogromny obiekt o oryginalnej architekturze i wspaniałym wielopoziomowym parku. Tu napotykamy na piękną aleję palmową, ciekawe drzewa, rośliny, liczne wodospady, jeziorka itp. Najbardziej jednak urzeka sam pałac i widoki z jego parku: z jednej strony panorama gór, z drugiej Morze Czarne. Stamtąd kolejną "marszrutką" przemieszczamy się do Jaskółczego Gniazda. Delektujemy się kolejnymi cudami natury ale i tego , co stworzył człowiek. Żadne słowa nie oddadzą atmosfery spędzanego tam czasu, dlatego najlepiej wybrać się tam samemu. W drodze do tego obiektu są punkty gastronomiczne, gdzie serwują smaczne potrawy. Oczywiście z nich korzystaliśmy i napawaliśmy się urokiem tego miejsca. Planujemy jeszcze wyjazd kolejką w góry, ale zmęczenie już dało nam znać o sobie, więc zrezygnowaliśmy, podziwiając góry z dołu. Z przyjemnością jednak później słuchaliśmy wrażeń innej grupy, która miała inny kierunek zwiedzania. Wieczorem uroczysta kolacja w knajpce, trochę jednak byliśmy przygaszeni, bo część naszej grupy rowerowej pobłądziła i marwiliśmy się o nich. Na szczęście wyprawa szczęśliwie się zakończyła. Z rana pakowanie namiotów i wymarsz w dalszą podróż w kierunku Jałty. Już tracimy poczucie czasu, zwłaszcza, że telefony popadały, ale prawdopodobnie jest 18.09.11r.(niedziela) Zwiedzamy Jałtę i Massandrę. Dostajemy się do Liwadii, gdzie mieści się Biały Pałac, słynne miejsce konferencji jałtańskiej, a wcześniej miejsce pobytu rodziny ostatniego rosyjskiego cara Mikołaja II. Sama Jałta też dostarczyła nam niepowtarzalnych wrażeń. Piękny port z promenadą i jak w wielu innych miejscach Ukrainy ogromny pomnik Lenina patrzącego w stronę morza. Centrum Jałty położone jest w dolinie, ale miasto jest rozległe, rozciąga się po górzystym terenie. Widoki są olśniewające. W Massandrze zwiedzamy fabrykę wina z wieloletnimi tradycjami. Kupujemy też wino w przyfabrycznej rozlewni. Jak bardzo różni się smakiem od nabywanego w naszym kraju. Wyruszamy w dalszą podróż. Szukamy noclegu w pobliżu Ałuszty. Z mapy wynika, że w miejscowości Lazurnoje jest camping. Zjeżdżamy ostro w dół ponad 6 km. Strach pomyśleć, jak przyjdzie wracać tą samą drogą. Decyzja zapada, że zostajemy tam. Nad brzegiem morza stoi ruina ogromnego hotelu o bardzo ładnej bryle, ale niestety nieczynnego. Dwaj strażnicy tego obiektu proponują nam pole namiotowe na samym dole, ale decydujemy się rozbić obóz przy autokarze. Początkowo nastrój był przygnębiający, bo marzyła się ciepła kąpiel itp., ale wkrótce wszystko się zmieniło, bo gwiazdy na niebie tak pięknie świeciły, że trudno było tego nie dostrzec.
19.09.11r. poniedziałek
Rowerzyści przygotowują się do starcia z Górami Krymskimi. Do Sudaku, gdzie planowana jest następna baza wg mapy jest 76 km. Jak się potem okazało było 90 km. Są tacy, którzy przejechali całą tą trasę. Ogromne brawa dla nich, ale również dla tych, którzy zmuszeni byli do skrócenia trasy ze względu na wyczerpanie fizyczne. Sudak to również piękna miejscowość, gdzie mieszkamy w hotelu z okien którego mamy widok na Twierdzę Genueńską. Spędzamy tu dwie ostatnie noce. Tu również każdy spędza czas tak, jak lubi. Jedni się opalają, inni spacerują nadmorska promenadą, jeszcze inni kupują upominki dla najbliższych. Wieczorem wymieniamy wrażenia.
21.09.11r. środa
Decydujemy się jeszcze na zwiedzenie Nowego Świata, do którego dotarła poprzedniego dnia część osób z naszej wyprawy. Jest tu tzw. Ścieżka Golicyna, malownicza trasa biegnąca wzdłuż urwistego brzegu morza. Po drodze zaopatrujemy się w szampana w miejscowej wytwórni, którego wypijamy u celu wyprawy. Jest co ucztować. Kręci nam się w głowie od tych widoków i chciałoby się pozostać tam dłużej, ale niestety czas myśleć o powrocie. O godz. 12.00 mamy wyruszać w podróż powrotną a tu niemiła niespodzianka. Nasz autokar został potrącony przez inny polski autokar. Wyjazd się nieco opóźnił, na szczęście stan naszego pojazdu pozwalał na kontynuowanie podróży.
22.09.11r. Kijów
Docieramy tam w godzinach rannych i zatrzymujemy się na jego peryferiach. Kierowcy muszą mieć 9 - godzinna przerwę. Znowu dzielimy się na mniejsze grupy i każda na własną rękę wyrusza zwiedzić stolicę Ukrainy. Tu też jest co oglądać. Zwiedzamy Ławrę Pieczerską. Dzięki uprzejmości Ukrainki Nadii udaje nam się zwiedzić ławrę Górną i Dolną, gdzie w podziemiach pochowani są dostojnicy duchowni . Robi to na nas ogromne wrażenie, bo nie mieliśmy okazji do tej pory tego zobaczyć. Chodzimy do źródeł, pijemy uzdrawiające wody i ruszamy w dalsze zwiedzanie. Fotografujemy się przy pomniku poświęconym umarłym z głodu, zwiedzamy Plac Wolności, oglądamy budynek Sejmu, miejsce sądzenia Julii Tymoszenko i jej więzienia i wiele innych miejsc. Duże wrażenie robi na nas kijowskie metro. Jest ono bardzo głębokie, ruchome schody zdają się nie mieć końca. Należy przyznać , że środki komunikacji miejskiej i podmiejskiej na Ukrainie są bardzo tanie. Za półgodzinna jazdę tramwajem płaciłyśmy 1,5 hrywny, za metro 2 hrywny, za "marszrutki " od 1,5 do 2,75 hrywny. Odpowiadała nam też kuchnia ukraińska. Długo będziemy rozpamiętywać smak pieczonych bakłażanów, czebureki, barszcz i soliankę.
Relacje Anki Zielińskiej |