Rajd do Puszczy Białowieskiej - 19-22.04.2012 |
![]() |
![]() |
![]() |
Początkowo mieliśmy wyjeżdżać rowerami w piątek 20.04.12r. z przerwą na nocleg w Mielniku. Ze względu jednak na niesprzyjającą aurę (ciągle lało) plany uległy zmianie i wyjechaliśmy samochodami w czwartek po południu. Do bazy, czyli dawnej leśniczówki położonej pomiędzy miejscowościami Długi Bród a Zabagonie dotarliśmy około 20.00. Wokół ciemno, ale otwarta brama ?zachęcała? do wjazdu. Wkrótce przywitał nas również gospodarz obiektu i po rozlokowaniu spędziliśmy miły wieczór przy wspaniałej wieczerzy (wędliny o smaku z czasów dzieciństwa, chleb z dużej formy i inne smakołyki). Rano, ku miłemu zaskoczeniu, przywitało nas słoneczko, a pachnący las zachęcał do rowerowej wyprawy. Kiedy już prawie gotowi byliśmy do wyjazdu Jerzy miał dla nas kolejną niespodziankę, która opóźniła nieco nasz wyjazd. Zamówił kiszkę ziemniaczaną, którą ze smakiem zjedliśmy i objedzeni, ociężali ruszyliśmy na puszczańskie szlaki. Widoki nie do opisania, pomimo wczesnej wiosny, dużo zieleni, na drogach mijamy świeżo odciśnięte ślady zwierzęcych kopyt, żółte motylki cytrynki, stare krzyże stojące parami: katolickie i prawosławne, od czasu do czasu jakieś domostwa, drewniane, malownicze płoty. Nasza trasa wiedzie ok. 2 km wzdłuż granicy z Białorusią. Mijamy ładnie położone zalewy, miejscowości. W Kleszczelach zajeżdżamy do restauracji, w której, pomimo rezerwacji, udało nam się zjeść smaczną grochówkę za symboliczne złotówki. Wracamy do bazy, gdzie po odpoczynku biesiadujemy do późnych godzin przy ognisku i wspólnym śpiewie. Rano znowu świeci słoneczko i wyruszamy na leśne szlaki. Celem wyprawy jest Białowieża. Jerzy prowadzi nas przez ?serce? puszczy i znowu widoki zapierają dech w piersi. Cisza, spokój, bagna, powalone, omszałe drzewa tworzące ciekawe formy i kształty. Czujemy się tu intruzami, pomimo, że czasem lubimy sobie pośpiewać na szlakach, tu staramy się być cicho, żeby nie zakłócać spokoju mieszkańcom puszczy. Nie do końca to się udaje, bo pierwsza grupa płoszy stado żubrów, druga ogląda tylko ich zady, trzecia, w której byłam ja, musi się zadowolić opowieściami z wrażeń tych pierwszych. Dalej spotykamy samotnego dzika i z większej zwierzyny to już wszystko. Jadąc upajamy się czystym powietrzem, wsłuchujemy w odgłosy ptaków, obserwujemy las, dostrzegamy oznaki upływu czasu, nasuwają się nam różne refleksje, odczuwamy przyjemny spokój. W Białowieży w rezerwacie odwiedzamy żubry, jelenie, dziki i inne zwierzęta, niestety oglądamy je już zza ogrodzenia. Jest popołudnie, więc większość z nich poleguje ukrywając się w cieniu. Czas na powrót do bazy. Znowu przed nami piękna puszcza i trochę mi żal, że nie mogę cały czas się w nią wpatrywać, bo muszę nadążyć za grupą. Wieczorem znowu siedzimy przy ognisku, słuchamy muzyki, jesteśmy trochę wyciszeni, ale Ania uświadamia nam, że nie po to się tu spotkaliśmy, żeby smętnie siedzieć i porywa niemal cale towarzystwo do wesołej zabawy. Jej energia udziela się prawie wszystkim i impreza zmienia całkowicie charakter i tempo. Mija kolejna noc i czas myśleć o podróży do domu. Już wiemy, że przeżyliśmy coś niepowtarzalnego, co trudno wyrazić słowami. Oprócz przyrody obserwowaliśmy i słuchaliśmy się wzajemnie, poznając trochę lepiej. Były opowieści z różnych podróży, były salwy śmiechu wywołane eksperymentami Krzysztofa, (o szczegółach niestety nie mogę pisać, bo obiecaliśmy zachowanie tajemnicy). Dzięki gościnności Jerzego mieliśmy okazję więcej zobaczyć i przeżyć niż na tradycyjnych, utartych szlakach, za co wyrażamy mu wdzięczność.
Anka Z. |