Rajd rowerowy na Daleki Wschód - Laos - 19.01-05.02.2014 |
![]() |
![]() |
![]() |
Sabaai-dii !!!
Zmierzając na północ, mijaliśmy pola ryżowe, niektóre po okresie zbiorów, w tonacji szaro-żółtej, inne zaś cieszące oczy piękną zielenią aż po horyzont. Zachwycaliśmy się bujną, tropikalną roślinnością i górskimi krajobrazami. Obserwowaliśmy życie wieśniaków, pracujących na polach, oraz krzątających się przy swych ubogich domostwach. Przejeżdżając przez wioski Hmongów w górach, zastanawialiśmy się, czy to aby na pewno XXI wiek. Uroczym dzieciakom odpowiadaliśmy na ich pozdrowienia krzycząc ?Sabaai-dii!!!? i przybijaliśmy piątkę w ich ulepione brudem łapki. Wspinaliśmy się pod górę, czasem kilkadziesiąt kilometrów, wylewając potoki potu, by na szczycie?. zaniemówić z zachwytu. Z upodobaniem degustowaliśmy miejscową kuchnię, mając świadomość, iż przedstawicielom naszego Sanepidu włosy stanęłyby dęba na widok niejednego kuchennego zaplecza.
W miasteczku Vang Vieng, miejscu dla miłośników hazardu, narkotyków i innych uciech dla dorosłych, my zadowoliliśmy się jedynie skonsumowaniem śniadania i wypiciem piwka w pięknej scenerii nad rzeką. W położonym nad Mekongiem Luang Prabang, zachwyceni powabem dawnej stolicy, odbyliśmy uroczy spacer, podziwiając stare, kolorowe klasztory, ciekawe architektonicznie kamienice, dawny Pałac Królewski, egzotykę produktów miejskiego marketu? Na Równinie Dzbanów suszyliśmy pranie z poprzedniego dnia, rozważając tajemnicę pojawienia się amfor. Siedem kilometrów przepłynęliśmy łódką w prawie zupełnej ciemności, drogą wyżłobioną przez szukającą przejścia rzekę, zwiedzając największą i najciekawszą jaskinię Laosu. Kilka razy przemierzyliśmy Mekong, w tym, udając się na jedną z czterech tysięcy wysp, Don Det, ?. wąską chybotliwą łódką, wracaliśmy zaś ?promem? ledwie trzymającym się kupy? Na wyspie bujaliśmy się w hamakach, ciesząc się chwilą słodkiego lenistwa i rozkoszując sielskością i urokiem miejsca.
|